wytatuuj to w sobie

12:09


Porozmawiałyśmy w biegu – dosłownie. Wracając ze studia tatuażu, między kebsem, a tramwajem, który zabierał nas dalej w miasto. Znamy się bardzo długo, pokazywała mi każdy kolejny tatuaż, a ja zawsze zastanawiałam się o co w tym wszystkim chodzi. Napatoczyła się idealna okazja, bym mogła posiedzieć z nią razem w studio, zobaczyć co przeżywa, jak radość miesza się z bólem. To sprawiło, że wiedziałam już, czego dokładnie chcę się dowiedzieć. Każdy, kto ją zna zgodzi się ze mną, że nakarmiona Celina to zadowolona Celina. A w takim stanie rozmawiało nam się znacznie lepiej. Obie w skrajnych emocjach swoich żywiołów. Jedna z aparatem i dyktafonem w telefonie, druga smyrana igłą i lateksowymi rękawiczkami.

Celina, opowiedz mi proszę o swojej historii związanej z pierwszym tatuażem.

Zawsze chciałam mieć tatuaż, ale jeszcze nie byłam pełnoletnia, więc nie mogłam sobie na niego pozwolić. Długo szukałam wzoru, który będzie odpowiedni dla mnie, bo jednak nie mogę sobie zrobić „badziewia”. Pierwszym tatuażem był napis na plecach, między łopatkami – moja dewiza życiowa.

A dlaczego akurat w takim miejscu? Przecież nie możesz go zobaczyć. Jest poza zasięgiem twojego wzroku. Trochę mi się to gryzie...

Nad miejscem zastanawiałam się bardzo długo. Już w tamtym momencie wiedziałam, że to nie będzie mój ostatni tatuaż. Stwierdziłam, że na cytat płaskie miejsce jest bardziej odpowiednie niż udo czy ręka. Poza tym zawsze jest możliwość dodania czegoś wokół – ramka, bądź inne wzory, które ze sobą połączę.



Napis na plecach jest twoim pierwszym tatuażem, ale masz ich znacznie więcej na swoim ciele. Co sprawiło, że zdecydowałaś się pójść kolejnych kilka razy do tatuażysty?

Tatuaże wciągają i to jest prawda – powie ci to każda wytatuowana osoba. Jak masz chociaż jeden to od razu myślisz o kolejnych. „Co by tu jeszcze zrobić? Co mnie interesuje? Co najbardziej lubię?” – takie pytania chodziły mi po głowie podczas planowania kolejnych wzorów. A szukam bardzo skrupulatnie głównie w internecie, raz zajęło mi to pół roku. Zanim umówiłam się do tatuażysty minęło kolejne pół roku. Później wszystko poszło znacznie szybciej.

No dobra... ale powiedzenie, że jak zrobisz pierwszy tatuaż to później cię wciąga jest bardzo klasyczne...

Ale to jest prawda!

Nie mówię, że tak nie jest. Natomiast zastanawiam się ciągle co tak dokładnie, oczywiście z twojej perspektywy, jest w tatuowaniu wciągającego.

Nie powiem, że ból, bo to jednak nie to. Strasznie ciężko to wytłumaczyć. Jakbyś zrobiła sobie pierwszy, to byś na bank chciała następny. No, chyba że robienie pierwszego strasznie by Cię bolało – wtedy już byś się za mocno zniechęciła. Ja stwierdziłam po pierwszym tatuażu, że to nie jest tak silny ból, jak to mnie każdy straszył i sięgnęłam po więcej.

Czy mogłabyś porównać do czegoś to wciągnięcie się w tatuaże?

To jest coś, co jest mi potrzebne. Jako człowiek czuję się z tym lepiej. Zwiększa to w moim odczuciu wartość mniej samej – czuję się lepiej. To jest część mnie, która na pewno będzie rosnąć.



Na twoim ciele jest więcej tatuaży, które utrwalają ważne dla Ciebie symbole, czy bardziej przedstawiają one coś, co lubisz?

I to i to. Mam i ważne dla mnie symbole, ale również mojego kota. Większość tych, które już mam pokazują to, co lubię, czym się interesuję, co mi się podoba. Niektóre pokazują jaka jestem. Każdy jest inny, ale wszystkie jakoś się uzupełniają.

A nie tęsknisz czasami za tym, by zobaczyć swoje ciało bez tatuaży?

Zdecydowanie nie. Nie żałuję żadnego tatuażu. W sumie nie wyobrażam sobie teraz, żebym była „czysta”. Mam wrażenie, że byłby to dla mnie smutny widok. Bez nich chyba nie byłabym sobą – czułabym się bez nich jak bez ręki.

Czy są miejsca na twoim ciele, których nigdy nie odważysz się wytatuować?
 
Oczywiście, że tak! Na pewno nigdy nie zrobię nic na żebrach, szyi, twarzy, głowie i miejscach intymnych. Chociaż do żeber byłabym skłonna się przekonać. Co do reszty ciała – i miejsce mi odpowiada i próg bólu jest do zniesienia.


Jak odnosisz się do kolejnego klasycznego stwierdzenia: „Jak Ty będziesz wyglądać z tymi tatuażami na starość?! Taka pomarszczona! Przecież to będzie wyglądać źle!”?

Będę wyglądać tak samo jak większość ludzi za te 50 lat, nie ważne czy z tatuażami czy bez – wszyscy będziemy pomarszczeni. Żyjemy w takich czasach, gdzie co enta osoba ma tatuaże. Jak będziemy starzy to wszystko stanie się normą. Na starość z tatuażami będę stara i zajebista – proste.

Czy to tak działa, że masz jakiś swój ulubiony tatuaż?

Każdy mi się podoba, każdy lubię i o każdego dbam tak samo. Nie ma tu takiego wyjątku, że któryś lubię bardziej niż pozostałe. Wszystkie są częścią mnie, robiąc je wiedziałam „w co się pakuję”.

Jak patrzysz na traktowanie wytatuowanych osób, niekiedy wstręt do nich czy wycofanie? Mam na myśli głównie miejsca pracy i miejsca publiczne. Z jakimi reakcjami sama się spotykasz?

Nigdy nie miałam sytuacji, by ktoś wytykał palcem moje tatuaże. Nikt nigdy nie zaatakował mnie, jeżeli to masz na myśli. Natomiast widzę, jak starsze osoby przyglądają się z, nie zawsze, miłą miną. Młodzi głównie się przyglądają z zajawką. Zdarzały mi się kilka razy, podczas pobytu w Holandii, że obcy ludzie na ulicy zaczepiali mnie mówiąc, że mam fajne tatuaże. W Polsce jest jednak w tym temacie gorzej, na chodniku, ale głównie z pracą. Nazwałabym to ciemnogrodem – w dalszym ciągu panuje przekonanie, że tatuaże to kryminaliści, zwyrodnialcy i patologia. To nie prawda. Jak można oceniać człowieka po okładce? Mam nadzieję, że za parę lat w Polsce się to zmieni, chociażby z faktu, że coraz więcej ludzi się tatuuje. Często przekreśla się kompetencje i wykształcenie człowieka na widok jego wytatuowanego ciała.

Wezmę Cię trochę pod włos. Nie uważasz, że ludzie z naprawdę mocnymi kompetencjami, tatuujący się, nie robią sami sobie krzywdy dyskwalifikując się tatuażami?

Nie każdy jest taki sam. Są ludzie, którzy mają tak naprawdę to w d*pie, jak wyglądasz, interesuje ich, co jesteś w stanie z siebie wykrzesać, jakie masz umiejętności i jakim człowiekiem jesteś. Bardzo często zdarza się, że ludzie na wysokich stanowiskach mają tatuaże. Naprawdę fajnie się na to patrzy, gdy idzie pan w garniturze, a spod mankietu wystaje tatuaż.


Jesteś w stanie określić jednym słowem bądź sformowaniem ludzi, którzy są wytatuowani? Wiem, jest tu duży krok w stronę generalizacji z mojej strony.
 
(ktoś na chodniku) Sprawdzę to! (no dobra, trochę zbeczyłyśmy z Celiną z adekwatności tych słów wyrwanych totalnie z innej rozmowy)

Dla mnie to normalni ludzie, po prostu. Tyle, że są bardziej kolorowi na zewnątrz i w środku. Zauważam, że ludzie wytatuowani to często są artystyczne dusze.

Nadjeżdża tramwaj, więc rzucam ostatnim pytaniem – uwalniasz swoje emocje tatuując się?

Zdecydowanie tak. Jest mi wtedy lepiej. Wydaje mi się, że wówczas jestem bardziej szczęśliwa z samą sobą.

Dziękuję za uwagę wsiadamy w szóstkę i jedziemy szukać kolejnych przygód.

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze