Znamy się nie od dziś. Ruda to mój mur. W fotografii stawiałyśmy, można to tak ująć – wspólne pierwsze kroki, zawsze wspierając się i motywując. Obie wiemy, jakie dziedziny skradły nam serca i jak ważnym elementem w naszym życiu jest fotografia. Zawsze smakowałyśmy nowego zagadnienia, testując czy spełni ono nasze oczekiwania. W pewnym sensie się uzupełniamy. Jedna stawia na akcję urozmaicając to od czasu do czasu spokojnym krajobrazem. Druga woli wtopić się w chwilę, która trwa nieco dłużej miksując to ze zdarzeniami uciekającymi w mgnieniu oka. Która to która? O tym niżej.
Na pierwszy strzał pytanie na rozkręcenie się i wybadanie terenu. Co daje Ci fotografowanie? Czy w czymś pomaga?
Fotografia daje mi możliwość pokazania jak ja widzę otaczający mnie świat. Staram się poprzez fotografię pokazać kluczowy moment. Pozwala uwolnić emocje, które we mnie siedzą. Nie ukrywam tego – to dla mnie tlen. Każdego dnia o niej myślę.
Moja fotografia opiera się aktualnie w głównej mierze na fotografii mobilnej, ulicznej. Weszła teraz taka moda, trend na fotografię mobilną, ludzie chętnie ją śledzą. Skupiam się teraz na tym. Aczkolwiek przyszłość wiążę bardziej z fotografią okolicznościową (śluby, chrzciny, sesje narzeczeńskie) wówczas element mobilności – telefon komórkowy, będzie dla mnie dodatkiem.
Co czujesz w momencie fotografowania?
Opieram się na fotografii mobilnej, bo przecież nie ukrywajmy tego – dla mnie łatwiej jest biegać na co dzień z telefonem, niż lustrzanką. Tak naprawdę ciężko mi powiedzieć, co wtedy czuję. Po pierwsze, nigdy nie zastanawiałam się i nie skupiałam stricte na tym momencie. Po drugie, jak już wiem mniej więcej, co chcę sfotografować to nie myślę o tym wcześniej, nie planuję kadrów. Na przykład: stoję na przystanku, widzę, że podjeżdża autobus czy tramwaj i mam błysk, że zaraz coś ciekawego może się wydarzyć. Wyciągam telefon i chwytam chwilę ulotną. Czuję nutę adrenaliny, bo może nie każdemu spodobać się, że robię mu zdjęcie, a sam kadr może mi zwyczajnie nie wyjść – wówczas nie widzę problemu, by poczekać na kolejny tramwaj i zobaczyć, co nowego się wydarzy. Dla mnie to tzw. „miejsca dżungla”, coś nieprzewidywalnego i tu jest kwestia, która mnie ujmuje. Co do ludzi - nie miałam nigdy sytuacji sprzeciwu podczas robienia zdjęć przypadkowo spotkanym ludziom. Staram się zawsze tak łapać kadr, by zachować anonimowość postaci pojawiających się na moich zdjęciach, z drugiej strony uwieczniając ich zachowanie, które w tej chwili mnie zainspirowało czy zaciekawiło.
A więc można powiedzieć, że Twoim motorem napędowym w fotografii ulicznej jest chwila, której nie możesz przewidzieć. Coś nowego, co pod wpływem emocji skłania Cię do zrobienia zdjęcia. Masz wówczas satysfakcję, że moment, który mógł uciec w zapomnienie jest przez Ciebie złapany i przekazujesz go dalej w świat.
Tak, jak najbardziej. Każdym rodzajem fotografii staram się interesować. Jednak bliżej mi do street’u niż makro. W makro nie znajdę takich zwrotów akcji, nieprzewidzianych zdarzeń. Lubię szybką akcję i przede wszystkim – reakcję na nią. To moja mała forma reportażu z dnia.
Jaki temat na zdjęcia okazuje się być dla Ciebie najprzyjemniejszy? Wspomniałaś o makro jako tym nie do końca wygodnym, z drugiej strony nadmieniając miłość do street’u. Być może jest jeszcze jakiś temat, w którym czujesz się podobnie komfortowo?
Przede wszystkim, na pierwszym miejscu fotografia uliczna. Napędza mnie ona i inspiruje. Natomiast drugą sferą, w której wydaje mi się, ze będę czuć się komfortowo jest fotografia okolicznościowa. Co prawda w tej dziedzinie jeszcze raczkuję, ale zdecydowanie odpowiada to moim upodobaniom do chwytania momentu. Tu też pojawiają się zwroty akcji mimo zaplanowanego wcześniej szkicu wydarzenia. Niby wiesz, co nastąpi po sobie, ale jednak nie masz do końca pewności, że akurat wszystko odbędzie się zgodnie z planem.
Czyli fotografia, które opiera się na nieprzewidywalności zdarzeń, na żywiole. Chwila i człowiek to dwa elementy, na których najbardziej zależy Ci podczas fotografii?
Tak, w fotografii stawiam na drugą osobę. Chcę, żeby poczuła się ona ważna i miała poczucie odgrywania ważnej roli. Człowiek jest zatem tu kluczową kwestią.
I tym sposobem pięknie wpasowałyśmy się w ramy przygotowanego przeze mnie wcześniej pytania a propos tego, co jest najistotniejsze w fotografii? Nakreśliłaś tu elementy: człowiek, żywioł i chwila. I tu pozwolę sobie na luźną interpretację.. Złapanie chwili jest dla Ciebie pewną formą trofeum. Jest to coś, czym możesz się pochwalić. Jak się okazuje jest to „ten” moment i „to” miejsce.
Jak najbardziej. Jak już wspomniałam nie planuję miejsc, w których robię zdjęcia. Wszystko wychodzi spontanicznie podczas załatwiania spraw, jazdy na uczelnię, czy zwykłego robienia zakupów. Planując na dany dzień konkretne miejsca i narzucone motto, męczyłabym się na siłę szukając tematu.
Czyli jakbym zapytała: dlaczego fotografia jest ważnym elementem Twojego życia, to powiedziałabyś, że…? Bo wyżej już powiedziałaś, że niewątpliwie jest to ważny element życia i co do tego nie mamy wątpliwości.
Pozwala pokazać, jak widzę dany moment. Ludzie mają okazję zobaczyć świat moimi oczami – świat oczami rudej. Każdy ma inną interpretację danego miejsca i to jest dla mnie fajne, że każda ta interpretacja jest rozbieżna, z drugiej strony - uzupełniająca, akcentująca zupełnie różne elementy. Wiesz… ważne jest tu poczucie, że jest to rzecz, w której się spełniasz i odnajdujesz. Wstaję rano i myślę o fotografii, żyję nią…
Czyli tak jakbyś patrzyła kadrami?
Można tak to ująć. Szczerze żałuję, że moje oczy nie robią za migawkę. Często patrząc na coś potrafię mrugać oczami, niczym zamykająca się na sekundy migawka i wyobrażam sobie jaki byłby efekt. Czasami spotyka mnie rozładowana bateria i mocno ubolewam, nie mogąc nic zrobić.
***
W tym momencie kontynuowałyśmy nasz spacer po plaży, a do rozmowy wróciłyśmy nieco później. Tak więc i samą formę wywiadu pragnę utrzymać w tej formie.
***
Opierając swój projekt, bo niewątpliwie „Ruda
fotografuje” jest twoim projektem…
Tu się wtrącę… Ja bym to jednak
ujęła jako wirtualny pamiętnik. Moje miejsce na zatrzymanie chwili na dłużej.
Chociaż nazwanie
tego projektem też jest trafne i tu mogę się z Tobą zgodzić.
Cieszę się, że wyszło tu coś niezaplanowanego, jak w
Twoich kadrach, co dobrze uzupełnia poruszone wcześniej zagadnienia. Nawiązując
do kwestii robienia zdjęcia lustrzanką i telefonem. Czy uważasz, że produkty
końcowe – zdjęcia, które widać na Twoich stronach, mają taką samą wartość? Czy
może te z lustrzanki traktujesz poważniej, natomiast te z telefonu jako codzienny
trening i bycie w ciągłym obiegu fotograficznym?
Muszę się z tym zgodzić.
Robiąc zdjęcia lustrzanką, potrzebuję większej ilości czasu na obróbkę. W
telefonie dzieje się to znacznie szybciej i to pozwala mi na, jak to nazwałaś,
bycie w ciągłym obiegu fotograficznym. Co do wartości – ciężko jest to wyważyć.
Tak naprawdę podpinam tu wcześniej wspomniany moment i rozwinięte wokół niego
kwestie. Zdarza się tak, że ludzie oglądający moje zdjęcia mają problem z
określeniem, czym robione było dane ujęcie. Skupiam się na obróbce. Mam ogromną
słabość do czarno-białych kadrów. Wiem, czasami wygląda to smutno, wręcz
depresyjnie. Dla mnie mają one swój urok, jest w nich więcej charakteru i
wyrazu, łatwiej jest mi je obrobić i utożsamić się z nim. Zarówno zdjęcia mobilne, jak i te wykonane za
pomocą lustrzanki mają dla mnie taką samą wartość.
Kwestię pamiętnika „Ruda fotografuje” już dotknęłyśmy, mimo to, chciałabym, abyś ją
rozwinęła. Co przekazujesz innym swoim projektem? Bo, to co sama z niego masz z
fotografowania już wiemy. Wiemy co skłania Cię do chwytania kadru. Co Twoje
kadry dają jego odbiorcom?
Dobre pytanie i do tego
trudne. Poczułam się teraz jak na egzaminie tydzień temu. Siedzę i przytakuję,
a jak przychodzi czas na odpowiedź to milczę. Ale… Tak, chyba już wiem. Ja im
przekazuję to, jak oni w codziennym życiu funkcjonują. Jak ktoś z boku podpatruje
jak zachowują się w komunikacji miejskiej, na chodnikach, jakie emocje nimi
rządzą w danym momencie. Myślę, że pokazanie ludzi w tej „miejskiej dżungli”
jest dobre i trafne. Przekazuję ludziom perspektywę patrzenia na nich z mojej
perspektywy. Jak pędzą, zajęci są swoimi sprawami. Chcę, aby moje zdjęcia
zatrzymywały ten moment na dłużej.
Jeżeli pozwolisz, wrzucę tu moją interpretację. Wydaje
mi się, że może ona wpasować się w Twoją myśl i nieco ją uporządkować.
Codzienne życie, gonitwa, bieg na autobus, tramwaj, załatwianie spraw na mieście,
spotkania. Czy zgodzisz się z myślą, że uchwycenie chwili i drugiego człowieka
ze swojej perspektywy, będzie mu pokazywało co ominął, czego nie zauważył? Być
może będzie to zachód słońca, ciekawy układ ludzi w tramwaju. Moment, który
mógł przeoczyć, a nad którą będzie mógł zastanowić się dłużej spoglądając na
twoje zdjęcia. Skłoni to do refleksji…
… zatrzymać się na chwilę, bo
nie oszukujmy się, życie jest krótkie i wszystko szybko ucieka. No właśnie – co
daje mi fotografia? Pozwala się zatrzymać, dostrzec coś wyjątkowego w
codzienności, a nie biec na tramwaj. Mogę poczekać na kolejny, przemyśleć
zdarzenie, które dostrzegłam, znaleźć w nim inspirację.
Inspiracja! Słowo klucz kolejnego pytania. Co, oprócz
chęci złapania chwili ulotnej inspiruje Cię i skłania do aktywności
fotograficznej?
Co mnie inspiruje dodatkowo?
Bardzo pomaga mi przeglądanie prac innych z zakresu fotografii mobilnej. Ich
spojrzenie, czy mają poczucie szybciej reakcji na chwilę, czy są to ujęcia
planowane. Inspiruje mnie również sposób obróbki tych ujęć, można zaczerpnąć
świeże spojrzenie na temat. Obrabiając własne zdjęcia staram się gonić motywy
spotkane w galeriach innych fotografów, dodając charakter rudej. Inspiracją
jest też muzyka. Podczas słuchania ulubionych utworów zdarza mi się „zobaczyć”
jakiś kadr, jakimś motyw, coś co mogłoby się wydarzyć i jak mogłabym to ująć,
aby złapać klimat. Nie powielam kadrów spotkanych gdzieś w Internecie,
natomiast bardzo lubię fotografować miejsca, w których były robione, zawrzeć w
nich własną interpretacje, pokazać moimi oczami. Ostatnio – otwarcie Dworca
Fabrycznego w Łodzi, gdzie było mnóstwo interpretacji tego obiektu. Ja starałam
się iść w te same miejsca i brać je pod własną nutę. Cieszę się, że mogę
pokazać swoje „wypociny” na różnych grupach, gdzie stykają się one z opiniami
zarówno tymi pozytywnymi, co nakręca mnie do działania, jak i tymi negatywnymi.
Negatywne opinie – krytyka. Jak ją trawisz? Oczywiście
mam na myśli krytykę przez wielkie „K”, nie hejt.
Krytyka bardzo dużo mi daje,
ponieważ dzięki niej staję się świadoma swoich błędów. Przez to wiem, w którym
kierunku iść, aby sięgać wyższego poziomu. Na etapie chwytania chwili, obróbki
z poziomu telefonu zdarza mi się ominąć jakiś element, który może psuć całą
kompozycję. Jesteśmy tylko ludźmi, mamy prawo popełniać błędy. Te wytknięte w
odpowiedni sposób stają się motywacją. Krytyka naprawdę daje mi dużo, teraz już
się nie nie zadręczam jak kiedyś. Jeszcze parę lat temu byłam osobą, która
bardzo przejmowała się jakimikolwiek uwagami kierowanymi w coś, co robię.
Ty, łapiąc kogoś i pokazując mu chwilę, której mógł nie dostrzec stajesz w podobnej pozycji, co osoba, która krytykując Twoje fotografie, wskazuje na elementy, których być może nie udało się dopracować, bądź które zwyczajnie ominęłaś.
Ty, łapiąc kogoś i pokazując mu chwilę, której mógł nie dostrzec stajesz w podobnej pozycji, co osoba, która krytykując Twoje fotografie, wskazuje na elementy, których być może nie udało się dopracować, bądź które zwyczajnie ominęłaś.
Dokładnie tak!
Nawiążę do pytania z listy, do którego co prawda (jak
to się kilka razy wcześniej stało) nawiązałyśmy w naszej rozmowie, ale uważam,
że warto poświecić mu jeszcze chwilę. Mianowicie - co powiedziałabyś sobie
sprzed kilku lat, jak zaczęłaś przygodę z fotografią? Wspomniałaś o
przejmowaniu się krytyką, choć wydaje mi się, że w większości przypadków nie
była to krytyka w czystej postaci, a mieszana z hejtem… Czy uważasz, że
zwróciłabyś uwagę głównie na tą kwestię, czy byłoby to coś innego?
Ciężko jest mi to określić.
Moja „kariera” fotograficzna była bardzo burzliwa. Z resztą
pamiętasz – na przełomie gimnazjum/ liceum wciągnęłam się w fotografię. Później
wraz z wyjazdem na studia fotografia spadła na dalszy plan. Dopiero od niedawna
znowu fotografia wróciła do codziennego obiegu. Tym razem bardziej na poważnie.
Nawiążę do tego, co powiedziałabym sobie właśnie z przełomu gimnazjum/liceum.
Krytyka – nie ma sensu się nią przejmować, tym bardziej, gdy nie jest ona
podparta merytorycznymi argumentami. Skoro ktoś o Tobie mówi, to znaczy, że
słychać o Tobie, że to co robisz może kogoś interesować. Co więcej? Kurde,
ruda! Czemu zrobiłaś przerwę? Ale studia pochłonęły mnie, było to nowe wyzwanie
przyjęte na klatę, z którym trzeba było się zmierzyć. Nowe otoczenie, nowi
ludzie… Potrzebowałam czasu, żeby zaaklimatyzować się. Super, że fotografia
wróciła do mnie i to w zupełnie innej odsłonie, niż poprzednio. Ta nowa odsłona
podoba mi się bardziej. Czasami patrząc na stare zdjęcia nie rozumiem, jak
mogłam postrzegać je jako dobre, najlepsze, warte wyróżnienia. Teraz patrzę
trochę inaczej, uważam – dojrzalej.
Czyli chcesz powiedzieć, teraz z perspektywy czasu, że
ta przerwa była dobra czy zaszkodziła?
Trochę tego i tego. Przez ten
czas mogłabym nauczyć się więcej, doszlifować warsztat, ale też dużo dała mi
ona. Gdybym jej nie miała, nie wpadłabym na fotografię uliczną. Skupiałabym się
na portretach, makro, krajobrazach etc. Myślę, że „twórcza” przerwa
wyszła mi na dobre.
Czy masz wymarzone miejsce, w którym chciałabyś przejść się na spacer z aparatem?
Jeżeli tak to co to za miejsce?
No… Dzisiaj już przecież
byłyśmy nad morzem. Ten punkt mogę z listy odhaczyć. Pewnie jeszcze kilka razy
odwiedzę je z aparatem. Ale myślę, że drugie miejsce to góry i Giewont, do
którego miałam trzy podejścia i za każdym razem warunki okazywały się
niesprzyjające. Irytuje mnie to okropnie. Widok gór to odskocznia, spokój i
moja chwila na refleksje, oddech.
Okazuje się, że mimo zamiłowania do fotografii
ulicznej, ruchu i zgiełku miasta, wymarzonym miejscem na spacer z aparatem jest
miejsce spokojne, gdzie możesz odpocząć na chwilę od miejskiej dżungli. To
ciekawe.
0 komentarze