jak wyjść z czarnej dziury?

11:30



Znowu czekam na autobus, tracę minuty - kilka, kilkanaście cennych minut. Przyjechał. Już jadę. BENG. Korek… no k****!
Znowu czarna dziura. Znowu wrzucam minuty do czarnej dziury. Zebrała się godzina. Drugi też się spóźnił.
Stoję i się gapię...
Słucham kolejnych utworów na odtwarzaczu. Znowu tych samych. Miałam nowe. Nie wrzuciłam, bo śpieszyłam się na autobus, na który i tak musiałam czekać. Nneka zarzuciła "heartbeat". Mi też dziś bije szybciej. Tak, jestem wkurzona. Inaczej zaplanowałam ten dzień. Okazuje się, że post naskrobany pod okiem przypadkowej osoby w autobusie czy tramwaju jest mi bardziej pisany niż ten wymarzony - pisany przy kawie i mojej ulubionej szarlotce. Najwidoczniej jestem na to skazana. To mój sposób na czarną dziurę typu: korek czy spóźnialski autobus. Dopóki ktoś nie zajuma mi (ODPUKAĆ!) telefonu, robić to będę.

3 minuty – właśnie tyle trwało picie kawy dzisiejszego poranka. Lecę do pracy. Pracować trzeba (albo po prostu się chce – wszystko zależy od sytuacji i podejścia) to wkręca. Stajesz się w jakimś sensie samodzielny.
Cały dzień jak czarna dziura. Spełniam cele i zadania pracodawcy. Okej – co ja z tego mam? Gdzie moje życie? Dlaczego traktuję to jak kilkogodzinną próżnię? A może czas zmienić myślenie?

Tak, zmiana myślenia pomoże nie zwariować. Lepiej późno niż wcale obudzić się i wpaść na to. Mniejsza. Skoro nadal robię to wszystko to w jakiś sposób się na to godzę. To mnie buduje. Jest częścią mnie. Zwariuję jak nie zacznę wyciągać pozytywów z nie zawsze ciekawych zadań i zdarzeń. Jeden sukces jest – korek, czy tkwienie w autobusie to chwila dla mnie na przelanie myśli na telefon, na zatracenie się w muzykę. Droga do sklepu, pracy czy na wydarzenie głównie na tym się opiera. Zawsze to czas spożytkowany, a skoro ciągle ucieka to podpinam go pod pozytywny.

Obiad z serialem. Śniadanie z facebookowym wall'em czy sprytnym feedly. Posiłki konsumowane na przemian z losami bohaterów filmu i newsami. Przy większej ilości nakładanych na barki obowiązków to jedyne rozsądne rozwiązanie, by wyrobić się ze wszystkim i nie zwariować. 3 minutowa kawa – ważne, że była. Bez niej zasnęłabym. W pracy rozwijam się na polu obowiązków najszerzej jak mogę. Czas wyciskam jak cytrynę dorzucając konferencje, warsztaty, szkolenia. Robiłam to zawsze i robić zamierzam. Nie lubię siedzieć w miejscu. Grunt to nie zwariować znajdując we wszystkim równowagę.


  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze