Znasz
to uczucie, kiedy zaryczany po pachy łapiesz za telefon i przerzucasz cały
smutek w słuchawkę? Kto zazwyczaj jest po drugiej stronie? Ktoś, komu zależy na
Tobie, kto kocha Cię mimo wszystko. Kto wie, co siedzi w twojej głowie i jest
pewien, że mimo złego stanu nie popełnisz głupstw. Mimo to płacze razem z Tobą,
bo źle mu gdy cierpisz.
Poprzednio
rzuciłam tu przemyśleniem, że szczegóły są istotne. Zapłakany telefon jest właśnie
takim ważnym szczegółem, który kolejno przyczynia się do zacieśnienia relacji.
Pokazuje ile jesteś w stanie poświecić dla drugiego człowieka. Ile dać siebie,
by twoje "ja" zbudowało się na jego doświadczeniu. Nie pragnie nic w
zamian. Po prostu jest.
Nie
zliczę ile razy wyciągnęła mnie z bagna. Nie umiem ująć jak wiele dla mnie
zrobiła, bo to wisi gdzieś wyżej. I jaram się tym naprawdę mocno. Pomogła
zbudować mi kręgosłup, na którym funkcjonuję, mimo iż sama miała mocno
zachwiany. Pamiętam jak była krucha i wyciągnęła do mnie rękę, zaufała mi, a po
wszystkim zaczęła się więcej uśmiechać. To była chyba najlepsza nagroda starań
o nią. Kocham ją, choć nadal wkurza mnie jej nadmierne martwienie się o
wszystko… A nie, czekaj… Ja też tak mam. Remis w takim razie. Obie wkurzamy się
o to samo i walczymy tak jedna o drugą. Z miłością i szacunkiem.
0 komentarze